Dlaczego związki się nie udają? Mówi się, że współczesne kobiety mają problem z byciem w związkach. Mężczyźni przed nimi uciekają, bo ich siła i niezależność jest wprost przygniatająca. Podobno jak oszalałe galopują za sukcesem, są wysportowane, mówią przynajmniej w trzech językach przeżuwając jedynie wegańskie sałatki, szastają pieniędzmi na lewo i prawo, a priorytetem jest wypasiona garderoba i wakacje na Zanzibarze…Ot, takie wiodą królewskie życie. Dlatego też czekają na księcia na białym koniu, który jak dobrze pójdzie, będzie miał zamek chociaż o metr większy od ich zamku.
Co ja na to? A ja na to, że to bzdura. Współczesne kobiety są tak przedstawiane, bo świat chciałby, żeby takie były. Dla jednych taka córka to powód do dumy, dla innych taka partnerka to wygodna wymówka dla własnego popaprania. A one… cóż, są w zdecydowanej większości zgoła inne. Trenowane w podwijaniu rękawów i stawianiu czoła wyzwaniom bywają zwyczajnie…zmęczone i słabsze, ale do tego przyznać się, broń Boże, nie wypada.
Dziewczynki od małego uczy się, że muszą udowadniać swoją wartość. Muszą się dobrze uczyć, być opiekuńcze, lubiane, dbać o dobre samopoczucie innych. Muszą osiągać więcej, muszą być każdego dnia lepszą wersją siebie. Co najgorsze, często motywowane są do tych wszystkich działań przy pomocy strofujących komunikatów, porównań, gróźb.
„Nie możesz być gorsza niż…”
„Musisz być silna!”
„Musisz im wszystkim pokazać”
„A co ludzie powiedzą?!”
Od małego wzrastają w przekonaniu, że ich potrzeby plasują się na samym końcu. Tego się tak nie nazywa, ale dokładnie tego się uczy. Chcąc wzmacniać, niebywale często osiąga się odwrotny skutek, ale tak to już jest, jak się chce z człowieka zrobić cyborga. W pierwszej kolejności należy zadowolić wszystkich wkoło, a dopiero później wygospodarować niewielką przestrzeń na prawdziwą siebie. To niesamowite, jak wiele kobiet pewnego dnia siada, załamuje ręce i mówi: „Mam dosyć, jestem zmęczona”.
Kobiety uczone są walki z mężczyznami, spełniania oczekiwań, sumiennego wypełniania ról społecznych.
„Kobiecie nie wypada!”
„W Twoim wieku już należałoby mieć męża/dziecko”
„Wszystkie Twoje koleżanki to [wstaw dowolne]”
I tak gonią przed siebie, nie mając czasu zastanowić się czego tak naprawdę by chciały. Związki z mężczyznami stają się miarą ich prawidłowego [lub nie] przystosowania, ich atrakcyjności, przydatności i inteligencji. Dlaczego? Bo wiedzą, że mają być „jakieś”, a dokładnie takie, jak się im mówi. Nie ma miejsca na szukanie odpowiedzi na pytania:
„Jaka jestem według siebie?”
„Czego potrzebuję?”
„Czego pragnę?”
„Gdzie i jakie są moje granice?”
„Co mi sprawia przyjemność?”
Przykre, prawda?
Zapewne wiele z Was będzie zdziwionych, że nie jest to właściwość zarezerwowana dla kobiet słabych, odnoszących szereg porażek, nieśmiałych, zakompleksionych. „To” może dopaść każdego. Patrząc na wiele kobiet – mądrych, atrakcyjnych, pięknie ubranych, dobrze zarabiających można by powiedzieć: „ona musi być szczęśliwa”. A okazuje się, że wcale nie jest. To właśnie kobiety z potencjałem niebywale często pakują się w toksyczne związki, cierpią z powodu samotności, karcą siebie w myślach, starają się zapracować usilnie na coś, co zwyczajnie im się należy.
Walczą w pracy [takie niestety wciąż mamy realia], po której chciałyby wrócić do domu, w którym otrzymają wsparcie, poczucie bezpieczeństwa, zainteresowanie i troskę. Co zastają? Albo puste cztery ściany, bo „mężczyźni boją się takich kobiet”, albo pasożyta, który wykorzystuje je przy każdej możliwej okazji. One wtedy starają się jeszcze bardziej lub zadają sobie pytanie: „Co ze mną jest nie tak? I jak mam to zmienić, żeby było dobrze?”. Są zmęczone, ale podejmują kolejne działania mające na celu osiągnięcie szczęścia, którego smaku zbyt dobrze nie znają.
Chowają się za uśmiechem i z zaciśniętymi zębami podwijają rękawy i ruszają do boju. Przed wyjściem z domu wciskają się w ciasną zbroję, która je uwiera i kryją się za maską. Od środka sprawa wygląda często zdecydowanie inaczej. Ale z tym „co należy” przecież się nie dyskutuje.
Są też kobiety, po których widać, że wątpią w siebie. To te, w których toczy się nieustanna walka pomiędzy tym, czego się od nich wymaga, a tym o czym marzą. Ich zbroja jest zrobiona z cieniutkiego materiału, a tym samym bardziej po nich widać, że są zmęczone, niezadowolone, samotne i krytyczne wobec siebie. Mówią o tym na głos. Te dwa rodzaje kobiet łączy więcej niż mogłoby się wydawać. Sama popatrz:
„Zajmuję kierownicze stanowisko. Sama utrzymuję dziecko i siebie, stać mnie na wakacje, samochód i mieszkanie. Ludzie, którzy na mnie patrzą często mówią, że mi zazdroszczą. A wiesz, co dzieje się w środku? Od paru lat pozwalam, żeby facet, który nie dorasta mi do pięt miał szansę wielokrotnie udowodnić mi, że jestem niewiele warta. Nawet nie policzę, ile razy czułam się jak g***o. Wiem, że problem musi leżeć gdzieś we mnie, ale za nic nie wiem, jak mam sobie z tym poradzić. To tak, jakbym w połowie była idealna, a w połowie beznadziejna. Męczę się z tym strasznie.”
„Odkąd pamiętam byłam niewystarczająco dobra. Ciągle coś komuś nie pasowało, a mama uparcie powtarzała, że muszę być dobra i miła dla ludzi. Babcia, że muszę znaleźć chłopaka, bo jak mnie teraz żaden nie weźmie, to umrę w samotności. Przyszedł moment, w którym zaczęłam wierzyć, że coś jest ze mną nie tak, skoro dalej jestem sama. A mam już przecież 32 lata! I tak nieustannie szukam: może to wygląd? Czy też wiedza? Może oczekiwania zbyt wygórowane? Ale ja myślę, że one są zupełnie normalne. Wchodzę w kolejne związki, które kończą się fiaskiem. Nie mam odwagi działać, bo wydaje mi się, że sobie nie poradzę. Tkwię w martwym punkcie i nie wiem, jak się z tego wygrzebać. Dziękuję Ci za Twoje artykuły, dzięki nim widzę, jak wiele muszę zmienić.”
Jedna to silna wojowniczka, druga bardziej potulna i okazująca przed światem swoje słabości. Znam takich historii dziesiątki. Wiesz, gdzie w następstwie takiego „stylu bycia i życia” często dostrzega się problem?
Bycie w konflikcie nie jest łatwe, ale tego wymaga od nas życie. Nie może być stale różowo. Kiedy nie jesteś do końca poukładana ze sobą, starasz się dostosować nawet własnym kosztem albo walczysz do upadłego nie wiedząc nawet czy masz na to ochotę. Gryzie Cię godzinami każde słowo, każda opinia, którą usłyszysz na swój temat. Bo może ktoś ma rację? Oczywiście, że może mieć, ale odpowiedź na to pytanie nie powinna trwać długo. Powinnaś to wiedzieć dość szybko. Tym sposobem szybko można stać się sumą cudzych opinii, a chcąc spełnić oczekiwania innych za każdym razem rezygnować coraz bardziej z siebie.
Jak stawiać ludziom granice? I jak nie pozwalać im wejść sobie na głowę? Co więcej, jak odmawiać, zadbać o siebie i być zdrową egoistką? A na koniec, jak powiedzieć: DOSYĆ! kiedy ktoś kolejny raz Cię rozczarowuje? I co zrobić z tym strachem przed samotnością, prawda? Trudne, jeśli nie jesteś pewna tego czego chcesz, na co się godzisz – wtedy granice nieustannie się przesuwają. Dopiero, kiedy czujesz, że zaraz zwariujesz zaczynasz się wycofywać, ale później… jakoś szybko powracasz do stanu wyjściowego. Można się tym zmęczyć, oczywiście wierzę na słowo.
Toksyczni lgną do Ciebie jak muchy do lepu. Psychopaci, manipulatorzy, plejboje-zdobywcy, wszyscy od złotych rad, prawiący o tym, co powinnaś, a czego Ci nie wypada. Wchodzisz w związki bez perspektyw, bo mają być plastrem na to, co nie działa w środku. Ta taktyka się nie sprawdza. Zostajesz jak zwykle z pytaniem: „Dlaczego zawsze trafiam na niewłaściwych mężczyzn?!” lub „Co jest ze mną do cholery nie tak?!”.
I przechodząc do sedna: w czym tkwi problem? W pewności siebie. Siła to broń obusieczna – źle użyta będzie niszczyć Ciebie samą. Słabość natomiast nie przesądza o porażce, jeśli wiesz, przed kim możesz ją okazać i że w ogóle masz do tego prawo, bo opowieści o idealnych, przebojowych i na-wszystko-odpornych-kobietach można schować między bajki. Kobiety, które z pewności siebie czynią broń i nie dopuszczają do siebie słabości, bo uważają, że nie mogą sobie na nią pozwolić – polegną. Podobnie, jak polegną te, które uznały się za słabe i pewność siebie postrzegają w kategoriach: przepychania się, chwalenia i grzechu. W naturze najważniejsza jest równowaga. Każdego dnia przekonuję, że bycie Twardą Sztuką, to Trudna Sztuka, ale możliwa do opanowania. Trudność polega na zachowaniu we wszystkim zdrowych proporcji, poznaniu siebie i stosowaniu narzędzi, które będą Cię chronić, wzmacniać i pozwalać racjonalnie oceniać sytuację.
Tak długo, jak nie dopuścisz do siebie myśli, że wszelkie toksyny, które pojawiają się w Twoim życiu to efekt Twoich decyzji, tak długo będziesz się w nich podtruwać. Dlatego czas spojrzeć prawdzie w oczy – Twoje obecne życie to suma Twoich decyzji. Z czego wynikają? Nad wyraz często mają związek z pewnością siebie, która nie jest prawdziwa. Albo sztucznie wykreowana, albo podle zaniżona przez innych. I co dalej? Nieważne jaka jesteś dzisiaj, ważne, że zawsze można to zmienić. Najpierw musisz stworzyć dobry związek ze sobą, wybacz, taka prawda. Możesz też zostać tu, gdzie jesteś i uwierzyć w to za jakiś czas – wybór należy do Ciebie.
Co zrobić w styuacji. gdy facet się oddala? Oczywiście chcesz to uratować. Polecam Ci TEN WPIS.
Z tej samej kategorii
Sprawdź instagrama!
Dołącz do ponad 150 tysięcy osób, zaobserwuj mój profil na Instagramie.